już o tem. Więc gdy przyjdziesz do mnie po raz drugi, pomówimy o twojej książce... Tymczasem zapoznaj się z Rzymem...
Piotr chciał się pożegnać, lecz Orlando zatrzymał go i w zachowaniu swem tak był serdeczny, iż naprowadziło to Piotra na myśl, że chciał zagłuszyć złe wrażenie; jakie mogły wywrzeć słowa wyrażające rozpacz nad teraźniejszem położeniem kraju. Orlando zaklinał Piotra, by pozostał przez dłuższy czas w Rzymie, bo, sądząc go pobieżnie, mógł nabrać mylnego przekonania o włoskiej stolicy. Zapewniał o trwającej miłości Włoch dla Francyi i z pewnym niepokojem badał, jaki jest odwrotny tego stosunek w Paryżu. Piotr czuł, iż kładziono tutaj nacisk zmuszający go do wypowiadania francuzkich sympatyj, oraz chciano w nim rozbudzić miłość i uwielbienie dla Włoch i Rzymu. Nacisk w tym kierunku już wczorajszego wieczoru dał mu się uczuć w salonie donny Serafiny. Włochy, jak niepewna swych wdzięków kobieta, pożądały słyszeć pochwałę i zapewnienie o wzbudzanej miłości.
Gdy Orlando się dowiedział, że Piotr jest gościem przyjmowanym w Rzymie przez rodzinę Boccanera, chciał coś rzec, lecz właśnie w tej chwili zastukano do drzwi. Więc niezadowolniony, że ktoś przerywa rozmowę, zawołał z niechęcią:
— Proszę wejść!...
A zwróciwszy się w stronę Piotra, dodał:
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.