Strona:PL Zola - Rzym.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

Był to urząd skromny i może tam byłby mógł oddać jakiekolwiek usługi...
Orlando spochmurniał, oburzony myślą, że taki człowiek, jak Sacco, może zająć w Rzymie stanowisko tak wybitne. Ten Sacco, ten opryszek Rzym rabujący, Rzym ukochane i pełne chwały miasto, którego posiadanie było marzeniem tylu najszlachetniejszych ludzi! Który tyle wysiłków i krwi kosztował! Otóż teraz panem i zdobywcą tego Rzymu jest Sacco! Kradnie go prawym posiadaczom, rabuje go dla nasycenia najnędzniejszych swych instynktów, dla wyniesienia się własnego i zadowolnienia swej chęci rządzenia! Wszak ten człowiek o słodkim głosie, jest zdolnym do każdego bezeceństwa! Ach ten Rzym! Wszak zaraz po wyrwaniu go z rąk papieża, po ustaleniu królewskiej władzy, rzucił się na miasto rój niecnych oprawców żądnych osobistych zdobyczy. Północne Włochy poniosły ofiary i stworzyły ojczyznę a południowe Włochy rzuciły się na nią, szarpiąc ją i rozrywając, żrąc jej ciało, pijąc jej krew. Gniew i oburzenie Orlanda zwłaszcza w tej niesprawiedliwości dopatrywały się zbrodni. Był to przejawiający się w nim antagonizm północy i południa. Północni włosi, pracowici, oszczędni, zdolni politycy, uczeni, roznamiętniali się do szlachetnych, wielkich idei, szli zgodnie z postępem czasu. Południowcy zaś byli leniwi, ciemni, żyjący z dnia na dzień, lekkomyślni i dziecinni w czynach, żądni dogadzania