mionami, oświadczając, że rodzice nie powinni się mięszać w sprawy miłosne swoich dzieci... że zakochani sami potrafią sobą rozrządzić... A jednak czyż my możemy obojętnie patrzeć na tę miłość naszego syna?... Ludzie gotowi nas posądzić, że go popychamy w tym kierunku... że chcemy, aby wykradł księżniczkę Buongiovanni, dla ożenienia się z nią, bo jest bogata i utytułowana...
Orlando głośno i szczerze się roześmiał.
— Podziwiam delikatną drażliwość waszego sumienia! To zapewne twój mąż cię nauczył, byś mi przedstawiła tę rzecz z tej strony?... Sacco pragnie, by uwierzono w jego nieskazitelność chociażby w tym wypadku... Otóż powiadam ci, że gdybym miał takiego syna jak twój, to pozwoliłbym mu się żenić z kimby chciał i kiedyby chciał... Co zaś do rodziny Buongiovanni, to chociaż mają książęcy tytuł i milionową fortunę, nie widzę dla czego ci państwo nie mieliby się cieszyć z takiego zięcia jak Attilio?... Jest dobry, dzielny, szczerze zakochany w ich córce, piękny, więc pragnąć powinni tego związku, który zaszczyt im przynieść może...
Twarz Stefanii wypogodziła się, czuła się szczęśliwą. Zdawało się, że przyszła do wuja, by usłyszeć te słowa.
— Powtórzę to mojemu mężowi... bo chociaż jesteś, mój wuju, niesprawiedliwie surowy dla niego, on ciebie wielbi i zdanie twoje szczerze poważa. Co do owego ministeryum... jeszcze nic
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.