— Ksiądz Piotr wie o wszystkiem — szepnął smutnie Orlando.
Prada machnął ręką, jakby chcąc powiedzieć, że wszyscy, że świat cały zna historyę nieszczęsnego jego małżeństwa.
— Ach, mój ojcze, tylko przez miłość dla ciebie, przez posłuszeństwo względem twojej woli, zgodziłem się na proces mający unieważnić to małżeństwo. Wszak mogłem zmusić hrabinę do powrotu pod dach małżeński... a wtedy nie mogłaby drwić ze mnie... urągać mi, mieszkając razem z kochankiem... z tym książątkiem... z kuzynkiem...
Orlando chciał go powstrzymać, lecz Prada mówił dalej:
— Dlaczego mam udawać, że niewiem?... Przecież nie dla czego innego ztąd uciekła! Pilno jej było połączyć się z kochankiem... bezwstydnie z nim żyć u siebie! Doprawdy, że pałac przy ulicy Giulia jest ciekawie zamieszkanym pałacem! I to wszystko pod zasłoną pobożnego kardynała, opiekuna spraw tego rodzaju...
Takie zdania Prada rozsiewał po całem mieście, głośno oskarżając swoją żonę o publiczny skandal, o bezwstydny, cudzołożny związek z młodym księciem Dario. Szerząc te pogłoski, był nieszczery; najmocniej bowiem był przekonany, że Benedetta żyje w najzupełniejszej czystości obyczajów. Znał mistyczne i zabobonne jej poglądy, wiedział o złożonej przez nią przysiędze, iż nale-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.