Strona:PL Zola - Rzym.djvu/265

Ta strona została uwierzytelniona.

ła się oryginalnie, w powłóczyste bluzy, sypała dowcipami, śmiała się, nie licząc się ze słowami, lecz zachowując ton dobrze wychowanej kobiety. Dotychczas, Prada był jedynym jej kochankiem. Nie kryła się ze swoją miłością dla niego i oddała mu się w kilka miesięcy po ucieczce Benedetty z domu męża. Od siedmiu miesięcy była w ciąży, mówiła o tem swobodnie, z miną rozpromienioną, szczęśliwą i może skutkiem te otwartości sprawiła, iż nikt ze znajomych nie zerwał z nią stosunków, przyjmując do wiadomości fakt spełniony i nie gorsząc się tem bynajmniej. Lizbeta korzystała ze swobody istniejącej w wielkich kosmopolitycznych miastach. Zajście w ciążę Lizbety uszczęśliwiało hrabiego Prada. Uważał on to za wyborny argument dowodzący niesłuszności oskarżenia ciążącego na nim w sprawie procesu. Po za tem zadowoleniem, stosunek z Lizbetą nie przynosił mu ulgi, serce jego pozostawało wierne miłości ku tej, która go odepchnęła, jej tylko pożądał, ją tylko pragnął ukarać za wyrządzoną sobie krzywdę. Posiadanie Lizbety bawiło go i pochlebiało jego miłości własnej, lecz kochał tylko Benedettę.
Piotr nie znał tych szczegółów, więc nie zrozumiał znaczenia słów przytoczonych przez hrabiego. Chcąc nie krępować rozmowy ojca z synem, zbliżył się do stołu i wziął wielką leżącą na nim księgę. Zadziwił się, przekonawszy się, że było to klasyczne dzieło w języku francuz-