Strona:PL Zola - Rzym.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.

młodzieńczy zapał, miłość bezinteresowną, gorącość nadziei pomijających nizkość pieniężnych obliczeń.
— Gdy jechać będziemy z powrotem, zastaniemy go w temże samem miejscu — szepnął Dario — ale pokażę panu wtedy coś jeszcze godniejszego widzenia...
Opanowany chęcią mówienia, Dario, zwróciwszy się w stronę Piotra, zaczął mu opowiadać, w jaki sposób spędzają czas i jak są do życia przygotowane młode rzymskie patrycyuszki. Kształcą się w pensyonatach klasztornych i wychodzą ztamtąd nic nie umiejąc, dalszym ciągiem ich edukacyi trudni się matka, to jest codziennie obwozi je po Corso, resztę zaś dnia spędzają w głuchej ciszy obumarłych pałaców. Jednakże w tych niemych i pozornie pełnych poddania się istotach, ileż jest stanowczej, niezłomnej woli! Ileż one odgadują, chociaż tak mało wiedzą o tem co je otacza! Często się zdarza, że taka młoda dziewczyna dopiero co przybywszy z zamkniętego jak grób klasztoru, oświadcza rodzicom, że tak a nie inaczej postąpi i wyjdzie za mąż za takiego a nie innego człowieka. Chcą one koniecznie same wybierać sobie mężów i najczęściej idą wtedy wbrew woli rodziców i ustawom w święcie przyjętym. Ów ukochany wybraniec ich serca jest zazwyczaj ktoś z młodych ludzi widzianych przez nie podczas przejażdżki po Corso. Oczy go upatrzyły, oczy mu o tem mówią, oczy