Strona:PL Zola - Rzym.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

miłość mu pałała. Jakże uroczo piękną była ta para kochanków, miłująca się tak szczerze i otwarcie, uniesiona uczuciem po nad wszystko silniejszem, wiecznie młodem i wiecznie ponętnem!
Dario kazał stangretowi jechać na Monte Pincio. W dni pogodne przejażdżka po Corso kończyła się lub rozpoczynała od ogrodów Pincio. Przecięli więc najpierw Piazza del Popolo, najsymetryczniejszy i najmniej zacieśniony z placów w Rzymie, z obeliskiem pośrodku i dwoma klombami zieloności po bokach. Powóz toczył się po białym bruku ułożonym z drobnych kamieni a minąwszy złotem zachodzącego słońca arzące się gmachy, skręcił na prawo, na wijącą się w górę ulicę. Wśród bujnej roślinności ogrodu, zewsząd wychylały się posągi, wodotryski, nagromadzone tu w dużej ilości, a mówiące o starożytnej świetności Rzymu. Dojechawszy na szczyt pagórka, Piotr zdziwił się, znalazłszy ogród o wiele mniejszy, aniżeli się spodziewał. Był to rodzaj skweru o czterech alejach, po których powozy rozmijały się i spotykały bez końca. Wzdłuż tych alei ciągnął się nieprzerwany szereg biustów wyobrażających najznakomitszych mężów Włoch wczorajszych i dzisiejszych. Najgodniejszym podziwu w tym ogrodzie jest dobór gatunków drzew o wiecznie zielonych liściach, tak iż latem i zimą w ogrodzie na Pincio, panuje cień a zieloność mieni się wszystkiemi odmianami to-