nów. Powóz jechał wolno po pięknie utrzymanym ogrodzie, zakręcając kolejno po czterech cienistych alejach, by znów wraz z innemi powozami odbyć tę samą drogę, powtarzając ją niezmordowanie.
W ciemno niebieskim powozie o pięknym zaprzęgu, siedziała młoda, bardzo ładna szatynka o matowej cerze, wielkich, łagodnych oczach; nęciła prostotą wdzięku i wytwornością powierzchowności. Suknię miała jedwabną, ciemno-szarawego koloru i wielki, nieco fantazyjny kapelusz na głowie. Piotr zauważył ją a widząc że Dario śmiało się w nią wpatruje, spytał:
— Kto jest ta piękna pani?...
— O nikt... to la Tonietta, jedna z nielicznych dam półświata w Rzymie.
Ze swobodą, z jaką każdy rzymianin mówi o sprawach dotyczących miłości, Dario opowiadał teraz wszystko, co o niej kiedykolwiek usłyszał: jest ona niewiadomego pochodzenia, jedni mówią że jest córką karczmarza z Tivoli, inni zaś, że jest naturalnem dzieckiem jakiegoś bankiera z Neapolu. W każdym razie, jest to kobieta bardzo inteligentna, wykształcona, ujmująca i z prawdziwie światowem obejściem przyjmuje gości licznie bywających u niej na zebraniach, w pałacyku, który dostała od markiza Manfredi, starca niedawno zmarłego. Unikała skandalicznej wrzawy, ubierała się skromnie, słowem wielkie
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.