Strona:PL Zola - Rzym.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.

był to widok. Tego rodzaju wertepy, powstające skutkiem archeologicznych poszukiwań pięknemi są tylko dla uczonych.
Przewodnik mówił:
— Tam w górze napotkamy domy Tyberyusza, Kaliguli, Flawiuszów.. Lecz pokazujemy je na zakończenie... tymczasem obejdziemy tutaj wszystko do koła.
Zboczywszy trochę na lewo, zatrzymał się przed otworem jamy wydrążonej, czy też naturalnej groty w ścianie pagórka, objaśniając:
— Jest to wilcza jama, tutaj wilczyca karmiła własnem mlekiem Romulusa i Remusa. Przed laty rosło tutaj figowe drzewo, pod którem bliźnięta się bawiły.
Piotr nie mógł powstrzymać uśmiechu, zwłaszcza, że stary żołnierz mówił z wielką powagą i z siłą niezłomnego przekonania. Znać było w nim dumę spadkobiercy tylu historycznych wspomnień. Tuż obok pokazał resztki obwodowych murów pierwotnego Rzymu, Roma quadrata. Dopiero na ich widok, Piotr doznał pierwszego wzruszenia. Wielkie te łomy kamieni ciosanych i żadnym cementem z sobą niespojonych, nie były piękne i same przez się nie mogły wzbudzać podziwu, lecz wywoływały one wspomnienia, sięgające wstecz o dwadzieścia siedem wieków i przez to nabierały niezrównanej doniosłości. Wszak zczerniałe, zdruzgotane te kamienie widziały początek najpotężniejszego z mo-