Strona:PL Zola - Rzym.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

one mają pozory prawdopodobieństwa i nie mogą być sądzone przez zwykłego przechodnia, niebędącego ani erudytą, ani też badaczem z powołania i miłośnikiem dociekań szczegółów starożytnej historyi rzymskiej. Dzisiejsze Forum, to rozkopane cmentarzysko, którego kośćmi są zwaliska potężnych niegdyś gmachów, tchnie ono ogromem niezrównanej melancholii, budząc wspomnienia o zmarłym, wszechwładnym narodzie.
Piotrowi się zdawało, że widzi całość via Sacra, wijącej się i pnącej ku górze. Wykładały ją granitowe płyty, zagłębione miejscami, nierówno przystające, wyszczerbione kołami ciężkich, uroczystych wozów. Na nich tryumfatorzy dążyli ku górze, wznosili się ku chwale a wóz trząsł ich dumne postacie, żądne przebyć najtwardszą tę drogę wiodącą w nieśmiertelność sławy.
W stronic południowo-wschodniej horyzont się rozszerzał i po za łukiem Tytusa i łukiem Konstantyna, ukazywała się potężna ruina Kolizeum.
Bieg wieków roztrącił tylko w połowie ten gmach kolosalny, ścinając jedną jego część jakby kosą, reszta zaś trwa dalej w swym ogromie, w swej majestatyczności, rysując się na niebie jak dziergana koronka, poprzecinana setkami okien. Wnętrze tego gmachu o niezliczonych sieniach, korytarzach, schodach i zakamarkach, przedstawia obszar tak rozległy, iż zgubić się w nim łatwo, wśród pustkowia o grobowej ciszy. Ka-