Strona:PL Zola - Rzym.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

mienne stopnie cyrku, zniszczone przez wpływy atmosferyczne, straciły dawną swą gładkość; chropowatość ich, bezkształtność — sprawia, że ten cyrk olbrzymi przypomina krater już wystygły, twór natury, otchłań wyżłobioną w skale przez siłę elementów. Osiemnaście wieków stoi ten ogrom niewzruszony w majestatyczności swej ruiny a słońce spiekło ją i przyćmiło do barwy zrudziałego złota. Dzięki temu słońcu przetrwała ona to długie pasmo wieków, zmieniając się w dzieło natury, w skałę powietrzem rzeźbioną, w skałę dziką i nagą, bo odartą z zieloności, która, pnąc się po niej przed laty, rozrastając się w las napowietrzny, groziła zagładą, rozsadzeniem stopniowem murów. Dzisiejsze Kolizeum jest tylko szkieletem i to nie całkowitym dawnej swej budowy. Jakże inną musiała być postać tego gmachu, gdy huczało w nim życie, gdy napełniało go zbiegowisko osiemdziesięciu tysięcy ludu żądnego widowisk tutaj dawanych; igrzyska i walki odgrywające się wśród areny były wyrazem owoczesnej cywilizacyi, przynętą godną oczów cezara i jego dworu. Purpurowe welum osłaniało zgromadzonych od zbyt rażących słonecznych promieni a łuna odbijająca się od purpury, żarem rozpalała i roznamiętniała ruchomą falę ludu, czerń zgłodniałą wstrząsających widowisk.
W dali po za Kolizeum, w głębokościach horyzontu, Piotr poznał inną cyklopską ruinę — łaźnie