Strona:PL Zola - Rzym.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.

papieży zostało tam pochowanych. Idzie się tam ogrodem w połowie spalonym słonecznym żarem, a wśród cyprysów i drzew oliwnych, napotyka się na rodzaj lepianki z desek i z wapna, w której jest sklepik z religijnemi pamiątkowemi drobiazgami. Do katakumb prowadzą dość wygodne schody, urządzone już we współczesnej nam epoce. Piotr ucieszył się, spotkawszy tu niespodziewanie trapistów francuzkich, którym powierzoną została opieka podziemnego cmentarza i oprowadzanie po nim turystów. Właśnie jeden z braci miał schodzić tam z dwoma paniami francuzkiemi, z matką jeszcze piękną i z córką ponętną wdziękami młodości. Panie uśmiechały się, chociaż widocznie były nieco strwożone szykującą się wyprawą. Szepcząc z sobą, patrzały na zakonnika zapalającego wysokie, cienkie świeczki. Zakonnik miał czoło nierówne, wystające, szczęki szerokie i mocne, wyraz jego twarzy zdradzał naturę upartą i wierzącą, a jasne oczy mówiły o dziecięcej naiwności jego ducha.
— Przybywasz pan w samą porę — odezwał się do Piotra. — Jeżeli panie pozwolą, to pójdziesz razem z nami... bo już trzech braci jest w katakumbach z podróżnymi... więc trzebaby czekać długo na nowe zejście...
Panie uprzejmie skinęły głowami na znak przyzwolenia, więc zakonnik podał Piotrowi jeszcze jedną z przygotowanych na półce świeczek. Ani matka, ani córka nie były bigotkami, bo ukrad-