Strona:PL Zola - Rzym.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.

tworząc nadludzki orszak, postępowało wśród głów pochylonych. Szli kardynałowie, idąc parami za złotym krzyżem. Z ramion ich spływały koronki rokietów a suknie ich i powłóczyste płaszcze, z purpurowej jedwabnej mory, podtrzymywali postępujący za nimi kodytaryusze. Po za kardynałami, wysoko, na ramionach niesiony, zasiadał papież na czerwonym aksamitnym fotelu, ze złoceniami. Wszechmocny jak bóstwo, miał na sobie szatę z białego aksamitu a na niej złotą kapę, złotą stułę, złotą tiarę. Ci na których ramionach spoczywały sedia gestatoria z błogosławiącym papieżem, jaśnieli szkarłatem tiunik, haftowanych jedwabiem. Inni szli z wysoko oprawnemi wachlarzami z piór strusich, kołysząc niemi nad głową królującego dusz pasterza i pana, przypominając w ten sposób starożytny obyczaj bałwochwalczej Romy, tymże ruchem czczącej swe bożyszcza. Dokoła tryumfalnie niesionego papieża, postępował cały dwór jego, olśniewając oczy przepychem i rozmaitością stroju. Prócz rodziny papieża, szło grono prałatów, wyznaczonych do dzisiejszej służby, a za nimi płynął jak potok różnobarwnych jedwabi, orszak patryarchów, arcybiskupów, biskupów w złotych mitrach i kapach, kamerierzy przyboczni w fioletowych jedwabiach, kamerierzy o szpadach i kapach w czarnych aksamitnych strojach, koronkowych fryzach i złotych łańcuchach na piersiach, niezliczony poczet dostojników duchownych i świeckich, któ-