Strona:PL Zola - Rzym.djvu/382

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdaje mi się, że on naprawdę chce zaprowadzić cię wprost do papieża... W każdym razie, na pewno wyrobi ci audyencyę.
Piotr rozpromieniał radością. Ta dobra nowina spadała nań tak niespodziewanie, w chwili tak męczącego rozstroju i znużenia, które jeszcze się spotęgowało, — wśród atmosfery przeciążonej smutkiem, w salonie donny Serafiny. Martwił się i był blizkim beznadziejnej rozpaczy, a tu z nienacka, pod koniec tego długiego wieczoru, ukazuje się przed nim rozwiązanie wszystkich niepewności i kłopotów. Narcyz Habert, przyłączywszy się do młodego kółka, rozmawiał z Benedettą, Celią i Dariem, podczas gdy Piotr, zatopiony w myślach, słyszał zaledwie dźwięki głosów. Kardynał Sarno, chcąc się wyswobodzić od nieznośnie monotonnego opowiadania starej damy, zawsze przy nim siedzącej, zaczął mówić o swojem zdrowiu, o pogodzie, przytoczył kilka błahych anegdotek, kiedyś zasłyszanych, ani słowem nie potrąciwszy o sprawy, któremi się zajmował, o tysiączne szczegóły i krzyżujące się intrygi dokoła Propagandy, tego straszliwego królestwa, będącego w całkowitem jego posiadaniu. Ten zestarzały w służbie urzędnik, był despotycznym władcą i panem w zakresie spraw swoich, wyszedłszy zaś po za próg swego gabinetu, stawał się nijaki, pospolity, bierny, jakby chciał tym sposobem odpocząć po nawale myśli,