wyrazem, swobodne gdy są same, łączące się i oplatające, gdy jedna z drugą się spotyka, całują się wtedy, pieszczą i mówią do siebie, a tak pozostają dbałe o wdzięk sobie właściwy, że aż czasami manierowanemi być się zdają, lecz każda zachowuje swój charakter, każda inaczej wyraża doznawaną rozkosz i cierpienie zetknięcia się swojego. Ach Botticelli! Nic w nim nie ma podrobionego, zniewieściałego, posiada on coś męzkiego w swej dumie, pożądliwość ruchu uwydatnia w swych postaciach, ożywia je najwłaściwszem dla nich tchnieniem, obmyśla je, studyuje, jest prawdą i sumieniem. Botticelli! Botticelli jest realistą umiejącym uwydatnić rozmaitość uczuć, dziwaczność i gienialność sentymentalizmu, darzy on nawet szpetotę wyłącznością dopatrzonego wdzięku, przemienia ją w coś niedającego się zapomnieć!
Piotr słuchał tych poglądów Narcyza i dziwił się coraz to mocniej. Po raz pierwszy spojrza nań uważniej i dostrzegł do przesady wyrobioną wytworność, włosy misternie fryzowane, strzyżone podług starożytnej mody florenckiej, oczy niebieskie mieniące się w ciemne lub blado fiołkowe odcienia, a teraz z uniesienia powłóczyste i coraz to jaśniejsze.
— Tak, zapewne, Botticelli jest wielkim artystą... Lecz nie można go równać z gienialnością Michała Anioła.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/398
Ta strona została uwierzytelniona.