Strona:PL Zola - Rzym.djvu/457

Ta strona została uwierzytelniona.

świętopietrza, tego dobrowolnego podatku, jaki wierni na siebie nałożyli, by dostarczyć funduszów potrzebnych naczelnikowi Kościoła. Przed siedzącym na tronie papieżem, kładziono stosy złota, srebra, biletów bankowych, piętrzyły się portmonetki, sakiewki, woreczki, portfele. Dopuszczono następnie kobiety, a te na kolanach podchodząc, składały swe pieniężne ofiary w jedwabnych woreczkach z miłością haftowanych i znaczonych cyfrą Leona XIII. Egzaltacya wzrastała z każdą chwilą. Kobiety, szlochając, ciskały na estradę wszystkie wartościowe rzeczy, jakie miały przy sobie, a gdy tych nie stawało, ciskały drobne, srebrne monety, ostatnie miedziane pieniążki. Jedna z tych kobiet, wysoka, piękna brunetka, zerwała z szyi łańcuszek i wraz z zegarkiem rzuciła na estradę, gorączkowo ogołociła swe ręce z pierścionków i cisnęła pod stopnie tronu. Wszystkie te kobiety, szałem miłości chwycone, byłyby ciała swe szarpały i wraz z sercem bóstwu swemu rzuciły, oddając w ofierze siebie i całość posiadanego przez siebie mienia. Podarki padały jak grad złotodajny, wśród szumu tysiącznych głosów, modlących się do bóstwa widomego wśród łkań, okrzyków, wiwatów, krzyków przeraźliwych, lecz wtórujących z innymi słowa uwielbienia i ubóstwienia najwyższego.
Wtem dano znak i Leon XIII, powstawszy, zeszedł ze stopni tronu i znów zajął miejsce wśród