Strona:PL Zola - Rzym.djvu/466

Ta strona została uwierzytelniona.

drzwi z sąsiedniego salonu, a gdy wychodzi z mieszkania, udając się na przechadzkę do ogrodu, zamyka drzwi sypialni i bierze klucz z sobą, nigdy go nikomu nie powierzając ani na chwilę.
Przerywając tok swego opowiadania, Narcyz, zwróciwszy się ku monsignorowi Nani, zapytał:
— Wszak wszystko się odbywa tak jak mówię?... Są to fakta ogólnie znane i wiadome całemu Rzymowi.
Monsignor kiwnął zlekka głową i uśmiechnął się, nie przecząc, ani potwierdzając i znów przenikliwie wpatrzony w twarz Piotra, badając jakie wrażenie na nim sprawia opowiadanie Narcyza, rzekł:
— Zapewne... zapewne... ileż to rzeczy ludzie nie mówią!... Co do mnie, to osobiście nic nie wiem i za nic nie ręczę... lecz jeżeli pan jesteś upewniony o wiarogodności tego wszystkiego, tem lepiej...
— O, ja w znacznej części nie podzielam opinij wygłaszanych o Leonie XIII! Ludzie mówią między innemi, że Ojciec święty jest niezwykie skąpy. Wogóle krążą najpotworniejsze baśnie o skrzyniach napełnionych złotem, przed któmi papież przesiaduje całemi godzinami, nurzając w nich ręce, delektując się dotykaniem tych monet i wsłuchując się w ich brzęk metaliczny. Skrzyń tych ma być niezliczone mnóstwo, zawalone są niemi wszystkie kąty papieskiego miesz-