posągów i ta dziwaczna próżność wydała mu się śmieszną, a zarazem bardzo nieestetyczną.
Ojciec święty miał celebrować mszę przed wielkim ołtarzem, znajdującym się wprost pod kopułą. Na lewo od tego ołtarza, przed którym tylko papież mógł mszę odprawiać, na wzniesieniu, jaśniał tron, by po nabożeństwie Leon XIII mógł na nim spocząć. Po obu bokach głównej nawy były trybuny, przygotowane dla śpiewaków z kaplicy Sykstyńskiej, dla ciała dyplomatycznego rycerzy maltańskich, patrycyuszów rzymskich, oraz dla gości, zaopatrzonych w karty różowe wejścia. Pośrodku, wprost ołtarza, były trzy ławy okryte dywanami czerwonemi. Pierwsza przeznaczoną była dla kardynałów, dwie po za nią dla biskupów i prałatów dworu papieskiego, dla reszty obecnych siedzeń żadnych nie było.
Jakże dziwnym dla Piotra był widok tego czterdziesto-tysiącznego tłumu, zbiegłego ze wszystkich świata zakątków, tłumu rozciekawionego, przejętego wiarą, podnieconego modlitwą a także żądzą widzenia! Wspinano się na palce, wyciągano szyje, rozmawiano głośno, tłum ten był wesoły i familiarny z Bogiem; zachowywał się jakby w szczególnym jakimś boskim teatrze i obiecywał sobie dobrze się zabawić, patrzeniem na przepych ceremonii pobożnej. Piotr, przywykły do cichych, nieśmiałych, kornych modłów w ponurych północnych katedrach, nie obeznał się jeszcze z hałaśliwością i jaskrawością uroczystości kościelnych
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/479
Ta strona została uwierzytelniona.