Strona:PL Zola - Rzym.djvu/486

Ta strona została uwierzytelniona.

i zwolna odprawiał cichą mszę w asystencyi czterech prałatów i pro-prefekta ceremonii. Przy obmyciu rąk Ojca świętego, wodę leli monsignor majordomus i monsignor pierwszy kamerier w asystencyi dwóch kardynałów. Na chwilę przed podniesieniem, wszyscy prałaci dworu pontyfikalnego klękli dokoła ołtarza, trzymając w rękach zapalone gromnice. Podczas podniesienia, dreszcz rozkoszy przejął ekstazą wszystkich obecnych, gdy srebrne trąby zagrały słynny chór anielski, na którego odgłos kobiety mdleją z nadmiaru wzruszenia. Jeszcze nie ucichły ostatnie echa tej nadziemskiej muzyki, gdy z wysokiej galeryi pod kopułą spłynął cudownej czystości śpiew stu dwudziestu chórzystów niewidzialnych dla oka. Była to jakby z nieba dolatująca odpowiedź aniołów, przyzwanych dźwiękami trębaczów. Śpiew chóru wzbijał się ku sklepieniom i opadał ku dołowi z lekkością harf grających w obłokach. Przycichły i rozpłynęły się dźwięki, w słodkim akordzie, wznosząc się ku niebu, jak lot skrzydeł anielskich.
Odprawiwszy mszę, Ojciec święty, stojąc przed ołtarzem, zaintonował „Te Deum“, które pochwycili śpiewacy z Sykstyńskiej kaplicy, śpiewając strofy naprzemian z chórzystami górnej galeryi. Pod koniec, przyłączył swe głosy cały tłum czterdziestotysiączny i grzmiał hymn radosnego tryumfu, z siłą niezrównaną, napełniając wezbranem pieniem cały obszar bazyliki. Widok był