wiązkiem Kościoła było stawić się ze swojem. Na tej tylko drodze nastąpi odrodzenie się Rzymu i nowa jego ewolucya ku coraz szerszym zakresom rozbudzonych nadziei, nieznających granic. W zasadzie, Kościół katolicki nie mógł być przeciwnym ubogim. By odrodzenia swego dokonać, potrzebował natchnąć się duchem pierwotnej swej tradycyi i w imię Ewangelii stanąć po stronie uciśnionej rzeszy, chcieć przywrócić dla niej chrześciańskie braterstwo, wsparte na wspólnem używaniu wszelkiego dobra. Kościół z łona ubogich powstały, tylko chwilowo mógł iść ręka w rękę z bogaczami ziemi, tą ceną okupując zachwiane prawo swego istnienia; chrystyanizm, przedzierzgnąwszy się w katolicyzm, z konieczności poświęcił pierwotną czystość swych zasad. Lecz dziś, usuwając się od skazanych na zagładę klas, dowiedzie Kościół niespożytej siły żywotnej i wiekuiście odradzającej się młodości swojej a zbliżenie się jego ku maluczkim będzie tylko powrotem do nauki Chrystusa, oczyszczeniem się z ugodowej polityki, której jarzmo musiał dźwigać dla okupienia swego bytu. Po wszystkie czasy Kościół umiał naginać się i stosować do wymagań wieku, nigdy nie wyrzekając się absolutu swojego. Dzięki tej cierpliwej wytrwałości, zachował Kościół całość majestatu swej władzy, która, jakkolwiek ulegała przyćmieniu, gotową jest w każdej chwili objąć panowanie nad światem.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.