Strona:PL Zola - Rzym.djvu/493

Ta strona została uwierzytelniona.

go obserwatoryum, i kasino, będące letnią rezydencją papieża.
Nasyciwszy się tym widokiem, Piotr poszedł wzdłuż wązkiej galeryi i zatrzymał się po drugiej stronie latarni. Ujrzał teraz cały Rzym przed sobą, a po za miastem, dalekie morze na zachodzie, łańcuchy gór na wschodzie i południu i cały horyzont wypełniony obszarem rzymskiej Kampanii, podobnej do płaskiej, zielonawej pustyni. Piotr oczu nie mógł oderwać od tego widoku. Jeszcze nigdy nie doznał tak silnego wrażenia wspaniałości obszaru. Rzym, miasto wieczne, miasto jedyne, miasto świata, stolica, leżało całe a odległością zmniejszone, rysując się wyraźnie jak wypukły plan geograficzny. Domy wydawały się maleńkie jakby przez liliputów stawiane, zaledwie że cackami były i plamką wobec ogromu ztąd widzialnego horyzontu.
Piotr z najwyższem zajęciem śledził granice starożytnego Rzymu z Kapitolem, Forum i Palatynem, granice Rzymu papieży z przedmieściem Borgo, wreszcie granice nowożytnego Rzymu z Kwirynałem i jasną obręczą nowo wyrosłych dokoła dzielnic, kredowo białych, młodzieńczych. A wśród tych domów ryżych, wypalonych słońcem, wśród domów białych odradzającego się Rzymu, wiło się łożysko Tybru, wypełnione wodą żółtą, ciężką, leniwą.
Patrząc na ten Rzym uśpiony w gorących, jaskrawych promieniach południowego słońca, Piotr