Strona:PL Zola - Rzym.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Drugą część swej książki Piotr kończył obrazem uprzytomniającym stan ogólnego rozprzężenia, tak pod względem intelektualnym jak moralnym. Wiek dobiegał końca wśród chorobliwego rozstroju. Bo jeżeli warstwa ludu ubogiego, jęcząc z nędzy, domagała się zapewnienia chociażby suchego kawałka codziennego chleba, tą samą głębią niezadowolnienia szemrali syci, lecz duchowo łaknący, wyrzekając na pustkę odartą z rojeń, przez wyzwolony z pęt swoich rozum. Było to owo osławione bankructwo racyonalizmu, pozytywizmu i samej nawet wiedzy. Umysły, trawione potrzebą absolutu, łatwo poddają się zniechęceniu względem wiedzy, która postępuje ostrożnie i powoli, uznając tylko prawdy doświadczalne. Nie otrzymując z tej strony pożądanych odpowiedzi na wszystko, zwracają się trwożnie ku dawnym wiarom, by drzemać spokojnie, padłszy na kolana przed Bogiem i powtarzając credo, stwierdzające objawienie rzeczy nadprzyrodzonych. Dzisiejszy stan wiedzy nie zaspakaja naszego pragnienia sprawiedliwości, nie potwierdza nam i nie mówi o pozagrobowem życiu, o wieczności złączonej z rozkoszą marzonego szczęścia. Wiedza zapoznawać się dopiero poczyna z otaczającym nas światem, nakazuje nam surową solidarność obowiązku życia, mówiąc, że jesteśmy jednym z czynników bezustannie odnawiającej się jego formy. Wobec podobnych twierdzeń, zrozumiałym staje się bunt serc, ich żal za chrze-