Strona:PL Zola - Rzym.djvu/540

Ta strona została uwierzytelniona.

— Księże Piotrze, przesadzasz! — zawołał Narcyz. — Przyznaję, że do pewnego stopnia widzi się i tutaj rzeczy interesujące... stare kobiety od pierwszej chwili zwróciły moją uwagę nadzwyczajnością swych sylwetek i wyrazem twarzy... ach, te stare kobiety rzeczywiście są zdumiewające...
W tej właśnie chwili Benedetta ucieszona, że zobaczyła wreszcie coś ładnego, zawołała z głośnym wybuchem radości, patrząc na młodą, piękną dziewczynę:
O che bellezza!
Dario, poznawszy ją, uśmiechnął się, mówiąc:
— Otóż mamy przed sobą Pierinę, ona nas najlepiej poprowadzi!...
Pierina już od chwili szła za niemi, ale nie śmiała się przybliżyć. Pałające jej oczy zwrócone były na młodego księcia, na którego patrzała z ubóstwieniem rozkochanej niewolnicy. Spojrzała też kilkakrotnie na Benedettę, z pokorą się poddając przeczuciu, że ta piękna pani musiała być kochaną przez księcia, z którym szła pod rękę.
Pieryna była rzeczywiście tak piękną, jak opisywał ją Dario podczas poniedziałkowego zebrania w salonie donny Serafiny. Wysoka, barczysta z piersią bogini, podobną była do dwudziestoletniej Junony. Owal twarzy miała prześliczny, usta i nos niezwykłej czystości rysunku, a wielkie jej oczy płonęły wśród cery pozłoconej słoń-