nie i łoże. O piętnaście lat starszy od swego brata Tomaso, był z zawodu stolarzem, lecz żywszym, rzutniejszym obdarzony umysłem, różne przechodził koleje. Pomimo fizycznego wyniszczenia, twarz miał wspaniałą wyrazem. Była to twarz apostoła a zarazem męczennika o szlachetnych i tragicznych rysach, a siwe, najeżone włosy i broda stanowiły dopełniającą ramę, pełną powagi.
— Papież... papież — mruczał Ambrogio — nigdy się nie bawiłem w obmawianie papieża... Jednakże jego to wina, że jęczymy w jarzmie. W roku 1849, papież mógł ogłosić rzeczpospolitą i to byłoby nas wszystkich uchroniło od wielu nieszczęść... Gdyby był to zrobił, byłoby lepiej dzisiaj na świecie...
Ambrogio znał kiedyś Mazziniego i zachował dla niego kult religijny. Dobrze nie wiedząc dla czego, uznawał go za nietykalną świętość, za rodzaj republikańskiego papieża, który pragnął nadać światu nieograniczoną szczęśliwość w imię wolności i braterstwa. Później, gdy Garibaldi przyciągał serca ku sobie, Ambrogio stał się gorącym jego wielbicielem i zaćmiły się w jego umyśle poprzednio sformułowane pojęcia o świeckim papieżu. Był to człowiek wrażliwy, łatwo dający się unosić namiętniejszym prądom opinii, bardziej skory do wypowiadania swych chwilowych entuzyazmów, aniżeli zdolny do czynu. Pragnienia jego były gorące, lecz nieokreślone,
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/549
Ta strona została uwierzytelniona.