czył się dumy, umiał nawet wymienić najgłośniejszych cezarów, wodzów i papieży. Rodem będąc z miasta o tak wielkiej przeszłości, przeżywał jej okruchy, obojętniał na teraźniejszość, mało dbał o zarobek, wolał spać na trawie, ciesząc się pogodą wiecznie uśmiechniętego słońca, lub powtarzać wyniośle:
— Jo son romano di Roma.
Benedetta wsunęła w rękę Giasinty przeznaczone dla niej pieniądze, toż samo uczynił Piotr i Narcyz, Dario zaś rozmawiający jeszcze z Pieriną i nie śmiąc dać jej datku pieniężnego, przyłożył palce do swych ust i przesłał jej pocałunek, mówiąc głośno:
— A to ja daję twojej piękności!
Giest Daria był pełen dziwnego i głębokiego wdzięku, przypominając jakieś stare legendy o młodym księciu, zakochanym w piękności spotkanej dziewczyny. Dario uśmiechał się przy tem z pewną ironią a zarazem pobłażliwie, czując się ubóstwianym przez te piękne, wymowne miłością oczy. Pierina cała spłonęła z rozradowania i raptownym ruchem chwyciwszy rękę Daria, pocałowała ją z uniesieniem wdzięczności i z miłością kochanki. Lecz oczy Tita zapłonęły z oburzenia, oderwał siostrę od ręki, którą całowała i grożąc jej pięścią, rzucił ją brutalnie w bok, sycząc stłumionym głosem:
— Ani mi patrz w tę stronę, bo zabiję!... Zabiję ciebie i jego!
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/556
Ta strona została uwierzytelniona.