— Przez lata ubiegłe od owej chwili Leon XIII zapełnił szczerbę uczynioną w skarbie... Miał czem, albowiem świętopietrze przynosi mu obfite miliony, z których nigdy nikomu nie zdaje rachunku, rozporządzając dowolnie jak swoją osobistą własnością. Wiem wszakże napewno, że doznane niepowodzenia nie uleczyły go od namiętności gry... i spekuluje w dalszym ciągu, tylko znacznie ostrożniej. Zaufanie swe złożył dziś w ręce także jednego ze swoich prałatów... podobno że monsignor Marzolini załatwia wszystkie sprawy pieniężne papieża... Prawdę powiedziawszy, nie dziwię się Leonowi XIII! Trzeba, żyjąc, zastosowywać się do swej epoki, a wszak współczesna nam epoka wyniosła znaczenie kapitału na pierwszorzędne i najważniejsze stanowisko!...
Podczas długiego opowiadania Narcyza, Piotr słuchał uważnie, czując wzrastający w sobie lęk a zarazem bezdenny smutek. Prawda, że wszystko miało swoją racyę i nie było w tem żadnego nadużycia, lecz dotąd nigdy o tem nie myślał, nigdy niczego podobnego nie przypuszczał, marząc o papieżu jako o najwyższym kapłanie, dusz pasterzu, wysoko, daleko uniesionym ponad nędzę kłopotów doczesnego porządku. A więc ten papież, ten ojciec duchowny wszystkich maluczkich i cierpiących, spekulował na gruntach i domach, grał na giełdzie, umieszczał majątek Kościoła w bankach żydowskich! Praktykował lichwę, wyciskał pot zysków z pieniędzy! On, on,
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/570
Ta strona została uwierzytelniona.