Strona:PL Zola - Rzym.djvu/578

Ta strona została uwierzytelniona.

o świecie żyjących?... Jakie odgłosy dolatywały po za mury Watykanu?... Co myślał o dążnościach nowożytnego społeczeństwa?... O ile prawda była mu znaną, temu starcowi, patrzącemu tylko z okna swej sypialni na obszar całego świata. Z wyżyn pagórka wyminalskiego musiał go chociażby czasami dolatywać świst lokomotywy, a ten przeciągły odgłos mówić musiał o nowej cywilizacyi opartej na wiedzy, o ludach łatwością komunikacyi zbliżonych, o ludzkości domagającej się światła, prawdy, wyswobodzenia.
A może, śląc wzrok tęskny ku równinom zachodu, po za któremi kołysały się niebieskie morskie fale, papież marzył o własnem swojem wyswobodzeniu?... A może chciał a przynajmniej marzył o zerwaniu z tradycyą o rzuceniu Rzymu, starodawnego siedliska papieży, i wyszukaniu nowej stolicy, kiedy posiadaną wydarto mu i na zawsze zabrano... Wszak musiały dojść do niego posłuchy o wzrastającej sile Kościoła w dalekich krainach po za Oceanowych. W tej pełnej życia Ameryce wszak roiło się od ambitnych biskupów, którzy podbijali lud pod swoją władzę. Dla kogóż pracowali?... Dla siebie samych... czy też dla niego... dla głowy Kościoła, najwyższego kapłana, papieża siedzącego na tronie rzymskim stolicy apostolskiej?... Zamknięty w odosobnionym od świata Watykanie, nie mógł z dostateczną bacznością śledzić działalności tych biskupów, a upierając się, by pozostać nadal więźniem waty-