Strona:PL Zola - Rzym.djvu/588

Ta strona została uwierzytelniona.

namiętnie rozmiłowana, niepokoiła ją i drażniła niemile; panując wszakże nad sobą, rzekła z uśmiechem:
— Biedny mój Dario, więc to on rujnuje się obecnie na białe róże dla Tonietty!... Gdy go zobaczę, będę go prześladowała białemi różami... Ale te wszystkie kobiety rozkochujące się w nim do szału, gotowe mi go zabrać... na szczęście wkrótce się to może skończy... bo sprawa rozwodu wstąpiła na lepszą drogę... Proces rozpoczyna się na nowo... i ciocia wyszła właśnie na miasto... żeby poczynić nieodzowne starania... trzeba zawsze zapewnić sobie poparcie...
Celia wstała, chcąc się pożegnać, w chwili, gdy Wiktorya wniosła zapaloną lampę, bo zmierzch już był zupełny. Piotr też powstał z fotela, lecz Benedetta zwróciła się w jego stronę, mówiąc:
— Księże Piotrze, nie odchodź, jeżeli łaska, bo pragnę z tobą pomówić...
Celia już zaczęła się żegnać z przyjaciółką, gdy chwyciła ją nagła ciekawość dowiedzenia się bliższych szczegółów o tych dobrych wieściach o procesie. Dopytywała się, kiedy sprawa się ostatecznie rozstrzygnie i czy ślub Daria z Benedettą zaraz potem nastąpi. Na samą myśl o ślubie Benedetty, rozradowana Celia zaczęła ją obsypywać pocałunkami.
— Ach, moja najdroższa... jakże się cieszę... jak podzielam twoją radość... Więc masz nadzie-