Strona:PL Zola - Rzym.djvu/589

Ta strona została uwierzytelniona.

?... Masz pewność że Ojciec święty zdejmie z ciebie dotychczasowe pęta?... będziesz wolna... i zaraz poślubisz Daria!... Ach, moja miła, co za szczęście... co za wielkie szczęście!... Jaka z was będzie prześliczna para... jak wy pięknie przy sobie wyglądacie!... Może nasze szczęście razem nastąpi, może równocześnie ślub będziemy brały!... Bo i u mnie wszystko się ma na lepsze... widzę już wybornie, że ojciec i mama zaczynają mieć dosyć tej bezustannej wojny z mojego powodu... Wczoraj znów wydarzyła się okazya powtórzenia zwykłej mojej piosenki... powtarzam ją coraz to spokojniej, lecz ze wzrastającą stanowczością... Otóż ledwie skończyłam mówić: „Chcę mieć za męża Attilio, i dotąd będę prosić i czekać aż go dostanę“, ojciec mój wpadł w szalony gniew, z uniesieniem wymyślał mi od najgorszych wyrazów, groził pięścią, wreszcie wrzasnął, zwróciwszy się do mamy: „Dajże jej tego Attilia i niechaj więcej o tem nie słyszę!“ Ucieszyłam się... ach, jakże ja się ucieszyłam! Pojmujesz, moja najdroższa, że po tem co ojciec powiedział... lada dzień mogę się spodziewać że ustąpią... i Attilio będzie wreszcie mój! Tylko mój i mój na zawsze!
Piotr i Benedetta nie mogli się powstrzymać od głośnego śmiechu, patrząc na rozpromienioną i ucieszoną twarz Celii. Dziewicza piękność jej twarzy, zwykle biała jak lilia, zarumieniła się nieco z nadmiaru radości, wyrażającej nieskoń-