Strona:PL Zola - Rzym.djvu/591

Ta strona została uwierzytelniona.

doprowadzić postępowaniem swojem; sami mu nasuwają myśl schyzmy i skandalu, uwalniającego go na zawsze z pod takiego pełnego krzyczącej niesprawiedliwości ucisku. Zużyją jego cierpliwość bezustannem odkładaniem terminów, ciągiem osłabianiem jego energii, drobnemi lecz drażniącemi niepowodzeniami. Wzburzony, chciał wybuchnąć gniewem, wypowiadając swój protest. Lecz opanował się i machnął tylko ręką zniechęcony, znurzony. Po cóż wreszcie miał wypowiadać swój gniew i swoją gorycz, przed tą piękną, dobrą Benedettą, która najniezawodniej była przekonana, iż oddaje mu przyjacielską usługę... Więc zapytał tylko:
— Niechaj pani zechce mi powiedzieć, kto mi tej rady użycza, za łaskawem pani pośrednictwem?...
Lecz ona nie odpowiedziała, a patrząc na niego z wymownym uśmiechem, dała do zrozumienia, iż jest związana przyrzeczeniem tajemnicy.
Nagłą intuicyą ogarnięty, Piotr zapytał:
— Wiem już... to monsignor Nani... Wszak tak?...
Nie odpowiadając wprost na pytanie, Benedetta z zapałem zaczęła wychwalać monsignora. Jaki on dobry był dla niej! Zgodził się pokierować osobiście sprawą rozwodu, a zatem małżeństwo jej na pewno będzie unieważnione! Mówił o tem z donną Serafiną, która obecnie jest właśnie u niego. Pojechała do pałacu trybuna-