Wymógł więc na siostrze jedną dodatkową lampę, palącą się odtąd przy zakręcie wspaniałej balustrady. Lampa ta miała chronić domowników od nieszczęśliwego wypadku.
Któregoś dnia nad wieczorem, podczas gdy Piotr znajdował się w pokoju chorego księcia, Wiktorya weszła, niosąc filiżankę rosołu, a zobaczywszy, iż wyjątkowo nie było Benedetty, rzekła cicho:
— Od czasu jak pan się położył, codziennie przychodzi do pałacu młoda dziewczyna... płacze i dopytuje się o zdrowie pana... Powiedziałam jej, żeby nas nie nachodziła, ale nie ma sposobu opędzić się od niej... na imię jej Pieryna...
Piotr wszystko słyszał i nagle zrozumiał a Dario, spojrzawszy na niego, wiedział, że już nie można dłużej ukrywać prawdy, więc nie odpowiadając Wiktoryi, rzekł:
— Tak, wyobraź sobie, księże Piotrze, jaki dziwny ten Tito... żeby wiedział... nie byłby na mnie godził... jaka niedorzeczna cała ta sprawa!..
— Jakkolwiek Dario utrzymywał, że nie powinien był dostać „ostrzeżenia“ od brata Pieryny, jednakże czuł się zawstydzony i widocznie zakłopotany. Piotr, zrozumiawszy teraz towarzyszące tej sprawie okoliczności, zaofiarował się, że pomówi z Pieryną, namawiając ją, by nie przychodziła do pałacu. Dario podziękował mu z serdeczną wdzięcznością, dodając z niechęcią:
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/608
Ta strona została uwierzytelniona.