ła żądanych przez niego pieniędzy. Monsignor wszystko w ten sposób już utracił i obecnie w wielkim był kłopocie, bo nie miał środków dla zapłacenia znacznej sumy, jaką przybrany siostrzeniec zagarnął, oszukując przy grze w karty. Doradzono donnie Serafinie, by nie nie mówiąc monsignorowi Palma, postarała się zapłacić ową sumę i by wystarała się o posadę dla jego siostrzeńca. A gdy się tak stało, monsignor Palma przyszedł do pałacu Boccanera i z płaczem dziękował, za wyświadczone przez nią dobrodziejstwo.
Tego właśnie wieczoru Piotr znajdował się w pokoju Daria, gdy wbiegła rozradowana, śmiejąca się Benedetta i, klaszcząc w dłonie z wielkiej uciechy, zawołała:
— Monsignor był u cioci, przyrzekł jej dozgonną wdzięczność! Teraz już wszystko dobrze pójdzie! Ach, jaka jestem szczęśliwa!
Dario, zawsze podejrzliwy i nieufny, zapytał:
— Czy dał jakie zobowiązanie na piśmie?... Czy ta sprawa została formalnie załatwiona?...
— Nie... lecz dla czego wątpisz w jego uczciwość... pomyśl tylko... czyż można było od niego żądać zobowiązania piśmiennego?... Przecież on ma ustaloną opinię uczciwości...
Wszakże słowa Daria oddziałały na Banedettę. Zaczęła nieco wątpić. A monsignor zapomni o usłudze, którą mu wyświadczono?... Może w sprawie procesu pozostanie nieubłaganie przy swoich zasadach nierozerwalności małżeństwa i obstając
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/633
Ta strona została uwierzytelniona.