— A polowanie, czy udało się?... Powiedz nam, coś tam ciekawego widziała?...
Właśnie w chwili, gdy Piotr przyszedł, zaczęła Celia opowiadać, że była z matką na polowaniu na lisa.
— Ach, było to niezmiernie zajmujące! Za punkt zborny obrano grobowiec Cecylii Metelli, pod namiotem urządzono bufet. Osób zaproszonych było mnóstwo, cała cudzoziemska kolonia, młodzi ludzie z ambasad, wojskowi z naszego kółka i my wszyscy... mężczyźni byli w czerwonych frakach a kobiety w amazonkach. Konie ruszyły o godzinie pierwszej.. i galopowały przeszło dwie godziny za uciekającym lisem, którego schwytano daleko... Nie mogłam jechać aż do końca, lecz wszystko widziałam... doskonale widziałam... działy się rzeczy wprost zadziwiające... trzeba było przeskakiwać mury, rowy, płoty, jazda była szalona... pędziliśmy bez przytomności a psy przed nami pędziły za lisem... Tylko dwa zdarzyły się wypadki... stosunkowo więc mało... i to nic ważnego... jeden z panów zwichnął sobie rękę... a drugi złamał nogę...
Dario słuchał teraz z widoczną przyjemnością był cały rozpromieniony, niezmiernie bowiem lubił polowanie na lisa wśród rozległych równin rzymskiej Kampanii, która nibyto doskonale płaska, najeżoną wszakże była tysiącznemi przeszkodami dla jeźdźców cwałujących po niej gromadnie. Słuchając opowiadania Celii, Dario przy-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/641
Ta strona została uwierzytelniona.