Strona:PL Zola - Rzym.djvu/652

Ta strona została uwierzytelniona.

tych, a tylko dwie fontanny rzucały w górę strumienie wody rozsypujące się w przezroczyste perły opadające z powrotem ku basenom. Piotr, przystanąwszy, słuchał monotonnego szumu wody i patrzał na fasadę pałacu Farnese, ponad którego monumentalną bramą powiewała trójkolorowa chorągiew francuzka. Pałac był olbrzymi, ciężki, kwadratowy, o trzynastu frontowych oknach i wspaniale rzeźbionym fryzie. Wszedł do bramy, jeden bowiem z przyjaciół Narcyza Haberta, podjął się pokazania mu wnętrza pałacu uchodzącego za najokazalszy w całym Rzymie. Francya wynajmowała pałac Farnese dla pomieszczenia swego ambasadora przy królu włoskim. Ach, jakże wspaniały a zarazem śmiertelnie posępny był ten słynny pałac o rozległym dziedzincu z portykiem ciemnym i wilgotnym, o monumentalnych schodach, nieskończonej długości galeryach i korytarzach, o salach niezliczonych i nieprawdopodobnie wysoko sklepionych! Z tych murów wiała zamarła pompa królewskiej okazałości a przejmujące zimno mroziło kości śmiałków zbyt długo rozglądających się po ścianach. Młody rodak oprowadzający Piotra, zwierzył mu się, że całe otoczenie ambasadora nudzi się niewymownie wśród tych zimnych, pustych murów pałacu, za obszernego na wyznaczony użytek. Latem upał tu jest szalony a zimą wszyscy marzną. Jedyną dość przyjemną częścią pałacu jest pierwsze piętro od strony Tybru i tam właśnie amba-