Strona:PL Zola - Rzym.djvu/669

Ta strona została uwierzytelniona.
V.

Zaraz nazajutrz postanowił Piotr zająć się sprawą swej książki. Wahał się wszakże, komu najpierw złożyć wizytę?... Pragnął uniknąć popełnienia jakiego fałszywego kroku, poznał bowiem, iż niezmiernie zawiłą jest kwestya hierarchii w świecie duchownym w Rzymie. Uchyliwszy drzwi od swego pokoju, spostrzegł na korytarzu sekretarza kardynała Boccanera. Poprosił go więc, by zechciał wejść do niego na chwilę.
— Możesz mi pan oddać wielką przysługę. Chciałbym się pana poradzić... bo jestem w trudnem położeniu...
Piotr wiedział, że don Vigilio ma niezmiernie wielką znajomość stosunków miejscowych, że wie bardzo wiele, chociaż stara się usilnie żyć w odosobnieniu i w ukryciu. Dziwny ten mały człowieczek o szafranowej cerze, zawsze wylękły i trzęsący się z powodu nieopuszczającej go febry, unikał zawsze Piotra, lękając się skompromitować stosunkami z księdzem, którego książka zagrożona była klątwą. Jednakże, od pewnego czasu, don Vigilio mniej starannie unikał spotkania