Zaraz nazajutrz postanowił Piotr zająć się sprawą swej książki. Wahał się wszakże, komu najpierw złożyć wizytę?... Pragnął uniknąć popełnienia jakiego fałszywego kroku, poznał bowiem, iż niezmiernie zawiłą jest kwestya hierarchii w świecie duchownym w Rzymie. Uchyliwszy drzwi od swego pokoju, spostrzegł na korytarzu sekretarza kardynała Boccanera. Poprosił go więc, by zechciał wejść do niego na chwilę.
— Możesz mi pan oddać wielką przysługę. Chciałbym się pana poradzić... bo jestem w trudnem położeniu...
Piotr wiedział, że don Vigilio ma niezmiernie wielką znajomość stosunków miejscowych, że wie bardzo wiele, chociaż stara się usilnie żyć w odosobnieniu i w ukryciu. Dziwny ten mały człowieczek o szafranowej cerze, zawsze wylękły i trzęsący się z powodu nieopuszczającej go febry, unikał zawsze Piotra, lękając się skompromitować stosunkami z księdzem, którego książka zagrożona była klątwą. Jednakże, od pewnego czasu, don Vigilio mniej starannie unikał spotkania
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/669
Ta strona została uwierzytelniona.
V.