Strona:PL Zola - Rzym.djvu/686

Ta strona została uwierzytelniona.

dobrze zrobi... bo kongregacya Indeksu ma zawsze racyę... Czegóż ty mogłeś się spodziewać odemnie?... Nie jestem nawet członkiem kongregacyi... wreszcie nic nie wiem... o niczem nie chcę wiedzieć...
Piotr silił się jeszcze, chcąc go zjednać, lecz widział, że próżne czynił zabiegi. Kardynał był niewzruszony i najzupełniej obojętny. Od czasu do czasu rzekł kilka słów, z których Piotr wywnioskował, że zajmując się od lat czterdziestu wyłącznie sprawami Propagandy, kardynał nic innego nie mógł nawet zrozumieć. Mózg jego stępił się na wszystko po za jedną wyłączną specyalnością pracy dla dobra Propagandy. Mózg ten taki niesłychanie giętki i czuły w kierunku nabranego wyrobienia, stawał się zamarły na wszystko inne. Oczy kardynała były teraz szklane, zapadnięte, bez iskry życia. Czaszka zdawała się być mniejszą a ogólny wyraz twarzy był zamknięty w sobie i martwy.
— Nic a nic nie wiem — powtarzał. — Nie mam zwyczaju popierania kogokolwiek...
Wtem, jakby nagle coś przypomniawszy sobie, zapytał:
— Przecież Nani interesuje się tą sprawą... Cóż on ci poradził?....
— Monsignor Nani raczył mi powierzyć nazwisko prałata wyznaczonego do złożenia raportu o mojej książce... jest nim monsignor Fornaro... kazał mi iść do monsignora Fornaro...