Kardynał lekko drgnął, jakby zbudzony. Nieco życia nabiegło mu do oczu.
— Doprawdy... no proszę... ale jeżeli Nani to zrobił... to musi w tem mieć jakąś myśl z góry powziętą... Więc idź do monsignora Fornaro.
Rzekłszy to, kardynał wstał, dając tym sposobem znak, że dłużej nie chce rozmawiać a Piotr podziękował za udzielone posłuchanie, składając głęboki ukłon. Kardynał, nie odprowadziwszy go ku drzwiom, siadł natychmiast w swój fotel i wśród ciszy zamarłego pokoju, słychać znów było ruch kościstych palców, przerzucających stronice papierów leżących stosami na wielkiem czarnem biurku.
Piotr usłuchał rady udzielonej mu przez kardynała Sarno i skierował się w stronę piazza Navone, gdzie mieszkał monsignor Fornaro. Lecz tu powiedział mu służący, że pan jego dopiero co wyszedł i że zastać go można tylko rano, około godziny dziesiątej. Zaraz nazajutrz rano Piotr stawił się powrotnie, pierw wszakże wywiedział się o szczegóły odnoszące się do osoby monsignora. Urodził się on w Neapolu i tamże ukończył szkoły w zakładzie naukowym ojców barnabitów, następnie wstąpił do seminaryum w Rzymie, wreszcie przez lat kilka był profesorem przy uniwersytecie Gregoryańskim. Obecnie był radcą kilku kongregacyj, kanonikiem przy kościele Santa-Maria-Maggiore, lecz pragnął takiej nominacyi przy bazylice św. Piotra i wzdy-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/687
Ta strona została uwierzytelniona.