— Tak, list Jego Eminencji jest bardzo piękny i podniosły... Jestem jednak zdania, że lepiej było go nie pisać... tak ze względu na samego siebie jak też przez życzliwość dla pana...
Widząc, że Piotr nie rozumie znaczenia tego zdania, monsignor dodał dobrotliwie:
— Zapomnij pan, com powiedział... wyobraźmy sobie, że milczałem... bo wreszcie cóż ja mogę wiedzieć?... Jego Eminencya kardynał Bergerat jest świętym człowiekiem i gdyby mógł grzech jaki popełnić, to trzebaby w takim razie tylko serce jego obwiniać...
Zapanowało milczenie. Piotr czuł, że roztwiera się przed nim przepaść. Nie panując już dostatecznie nad oględnością słów, zawołał wzburzony:
— Dla czego uwzięto się na moją książkę a nie na tyle innych?... Nie potrafiłbym odgrywać roli owych trzech biskupów i nie mam zamiaru nikogo denuncyować, lecz ileż znam książek o wiele niebezpieczniejszych od tej, com napisał, a jednak Rzym zamyka na nie oczy!
Monsignor Fornaro przytakiwał głową i zdawał się być uszczęśliwionym, że w tym razie najzupełniej podziela zdanie Piotra.
— Masz pan racyę, najzupełniejszą racyę! Na nieszczęście nie możemy dosięgnąć i zniszczyć mnóstwa szkodliwych i niebezpiecznych książek i rozpacz nas ogarnia, że ich tyle się pojawia i tyle rozpowszechnia! Lecz czyż my możemy po-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/693
Ta strona została uwierzytelniona.