ciemnotą epoki średniowiecznej i zapewnił swemu zakonowi przewagę nauczycielską. Dominikanie wszędzie posiadali swe klasztory i szkoły, szerząc zasady przez Rzym głoszone. Urabiali mózgi młodzieży, porywali serca krasomówczemi kazaniami z ambony, prawie wszędzie zdołali karcić swobodę uniwersytetów, a ująwszy je pod swoje kierownictwo, jawne lub skryte, okazywali się czujnymi stróżami dogmatu. Byli to niezmordowani pracownicy wielkości i bogactwa papiezkiego tronu, a zawładnąwszy wszystkiem, wiedzą, sztuką, literaturą i rzemiosłem, zbudowali olbrzymi gmach katolicyzmu, gmach taki, jakim go dziś jeszcze widzimy.
Lecz obecnie, wszak gmach ten potężny drgnął już w swych posadach i groził zawaleniem, budowany, by trwał wiecznie, pękał i osuwał się; więc jakież było znaczenie tych pracowitych zakonników zasklepiających się w swoim średniowiecznym ustroju?... Przechowujących swój trybunał inkwizycyjny o zniweczonej działalności, trybunał uśmiercony własną swoją ohydą. Po cóż ci zakonnicy dalej zajmują ambony, kiedy nikt nie słucha słów przez nich głoszonych, po co piszą książki, których nikt już nie czyta, rola ich skończyła się, przestali być uznanymi szerzycielami oświaty i wiedzy. Dzisiaj uznawane prawdy, innym dążą gościńcem, niwecząc na zawsze dogmat przez nich strzeżony. Ów zakon istnieje tylko siłą i zasobnością nabraną, a jeżeli posiada jeszcze
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/703
Ta strona została uwierzytelniona.