Strona:PL Zola - Rzym.djvu/710

Ta strona została uwierzytelniona.

względniejszym się okaże przy pisaniu sprawozdania... na pewno złagodzi niektóre wyrażenia...
— On, on złagodzi swoje sprawozdanie! Mówisz tak, bo go nie znasz! Będzie na ciebie tem srożej napadał, im czulszym był przy spotkaniu. Pożre cię... połknie, by się utuczyć tą łatwą do zdobycia ofiarą... Uprzejmość swoją, słodycz i wytworność uprawia starannie, bo to służy za skuteczną przynętę a po karkach opanowanych przez siebie ludzi dąży ku zaszczytom, miażdżąc tych wszystkich, którzy źle są widziani przez dygnitarzy Kościoła. Jest on wyłącznie zajęty chęcią przypodobania się tym, którzy mogą mu dopomódz do upragnionego wywyższenia... do nowych godności... O ileż wolę od niego ojca Dangelis! Srogi to człowiek, lecz otwarty, nikogo nie łudzący obietnicami, a przytem niezwykle inteligentny... O, ten z radością spaliłby cię na stosie, gdyby było można stosy zapalać... lecz władza tych panów została już przykrócona... Szkoda, że nie mogę cię wtajemniczyć we wszystko co wiem, bo wiem bardzo wiele o zakulisowych sprawach tego świata, z którym się obecnie zapoznajesz w Rzymie... Ach, jakie potworne są pożądania ambicyi tych ludzi! Jakie wstrętne i złożone są ich intrygi! Ile w nich próżności, tchórzostwa, zdrady a nawet zbrodni!
Don Vigilio egzaltował się coraz namiętniej, jakby pałając nienawiścią za osobiste urazy,