Strona:PL Zola - Rzym.djvu/722

Ta strona została uwierzytelniona.

religię do potrzeb wyzwalającego się społeczeństwa i ustępstwem tem zapewnił Kościołowi całe wieki pomyślności. Średnie wieki chciały wyzuć człowieka z człowieczeństwa, chciały gwałt zadać jego naturze i wytępić przyrodzone skłonności. Tyrania taka, nałożona w imię pozagrobowego zbawienia, mogła się tylko czasowo utrzymać, ludzkość zapragnęła swobodniejszego oddechu i Kościół był już na progu swej zguby. Z pojawieniem się jezuitów rozpoczyna się nowa faza potęgi Kościoła, który pod ich naciskiem zluzował więzy na ludzi nałożone. Zakon zadecydował, że Kościół powinien schlebiać ludziom, przynęcić ich i tem silniej opanować. Oświadczyli oni, że można z niebem wchodzić w układy i zastosowali się do obyczajów, do przesądów a nawet do wybryków ułomności i zepsucia. Zawsze uśmiechnięci, uprzejmi, pobłażliwi, z zadziwiającą dyplomacyą potrafili zręcznie wszystko wytłomaczyć i obrócić ku tem większej chwale Boga. Najwszeteczniejsze występki znajdowały u nich przebaczenie, jeżeli tą pobłażliwością dały się osiągnąć należyte korzyści. Stworzyli oni zasadę, że cel uświęca środki, jeżeli celem tym jest chwała Boga, którego Kościół jest przedstawicielem na ziemi. Ta powolność zakonu pozyskała mu natychmiastowy rozgłos i zapewniła powodzenie. Z niesłychaną szybkością jezuici wzrośli liczebnie i pokryli świat cały, ujarzmiając go i sidląc w niedostrzegalne swoje pęta. Byli