Strona:PL Zola - Rzym.djvu/735

Ta strona została uwierzytelniona.

cza i na niego wpływa — ztamtąd pochodzi... Zdaje mi się, że mi nie wierzysz?... Ale ręczę ci, że tak jest, bo jezuici wszystko już zdobyli, zagarnęli, pochłonęli. Rzym cały jest w ich mocy, począwszy od najnędzniejszego kleryka, a skończywszy na papieżu.
Piotr dalej pytał, nowe stawiał nazwiska a don Vigilio z uporem maniaka powtarzał: i ten jest jezuitą, i ten jezuitą!... Słuchając go, można było przypuszczać, że ktokolwiek wstępuje na służbę Kościoła, natychmiast staje się jezuitą, bo tylko uległością, ustępstwami czynionemi dzisiejszemu światu, można było ocalić kult Boga. Heroiczne czasy katolicyzmu już oddawna minęły i mógł on istnieć tylko dzięki dyplomatycznej przebiegłości i pozornemu przystosowywaniu się do ducha czasu.
Z widocznem wzburzeniem i wstrętem, don Vigilio mówił dalej:
— Albo ten Paparelli, ach jakiej nizkiej kondycyi to jezuita! Pokorny, uniżony a tem samem najgorszy, najstraszliwszy z tego gatunku! Lubujący się w ohydzie szpiegowania i zdrady! Mógłbym przysiądz, że go tutaj nasłano i umyślnie osadzono, by szpiegował kardynała Boccanera. Ach, żebyś ty wiedział, ile on zużył cierpliwości, na powolne zawojowywanie Jego Eminencyi! Lecz dopiął już celu i kardynał Boccanera niespostrzeżenie dał się oplątać i usidlić, uległ miarkowanemu umiejętnie naporowi i dziś Paparelli