Przystanął przy drzwiach i długo się wsłuchiwał, a uchyliwszy je, spojrzał na prawo i na lewo w ciemności korytarza, wreszcie odważył się próg przestąpić i znikł, dążąc ku swojej sypialni. Szedł tak cicho, że pomimo głuchego, grobowego milczenia, które tchnęło z całego pałacu, nie można się było domyślić, że stąpa wśród tych murów strwożona ludzka istota.
Zaraz nazajutrz, Piotr, ogarnięty nowym zapałem do dalszej walki, uzyskawszy od don Vigilia list polecający, poszedł do spowiednika papieża, pragnąc wyczerpać wszystkie sposoby obrony. Spowiednik Leona XIII, franciszkanin, zrobił na nim wrażenie dobrego i skromnego zakonnika; wybrano go jako takiego, lękając się, by inny, posiadający szersze ambicye, nie nadużywał swego wyjątkowego stanowiska, dla wywierania wpływów na dostojnego swego penitenta. Papież chętnie się zgodził na ten wybór, dla wykazania swego ducha pokory. Rad był, że spowiednik jego należał do zakonu ślubującego wieczne ubóstwo. Wszak każdy franciszkanin był przyjacielem maluczkich, świętym żebrakiem żyjącym z jałmużny. Spowiednik papieża miał ustaloną sławę kaznodziei pełnego wiary i Leon XIII słuchał jego kazań, ukryty podług przepisów, za firanką, bo jeżeli jako najwyższy kapłan był nieomylnym i nie mógł przyjmować napomnień żadnego duchownego, wszakże jako człowiekowi, dozwolonem mu było korzystać z mądrości słów
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/742
Ta strona została uwierzytelniona.