Strona:PL Zola - Rzym.djvu/744

Ta strona została uwierzytelniona.

że tylko pokorą, miłością, posłuszeństwem, zapewnią światu i sobie niezmącony spokój i błogosławioną szczęśliwość. Pieszo wędrując po kraju, nauczał i pocieszał ów święty. Nędzną miał na sobie odzież, płócienną szarą opończę, w biodrach przepasaną sznurem, drewniane sandały na gołych nogach, nie chciał mieć nawet sakwy ani kija ku obronie lub wsparciu. Wkrótce poszli za nim i inni, a każdy z nich przemawiał według serca swojego, nie szczędząc napomnień możnym. Słowa tych świętych braci, cechowała natchniona poezya, lecz przypowieści ich były ostre i śmiało wyrzucające nadużycia bogaczom. Nie wahali się oni wymieniać z nazwiska tych, których skarcić pragnęli, nie wahali się też wskazywać złych księży, rozpustnych biskupów, kapłanów kupczących religią, a tem samem przeniewierzających się ślubom złożonym przy święceniu.
Pojawienie się św. Franciszka i jego towarzyszów, biedny lud powitał jak posłanników z nieba zesłanych. Tłumy gromadziły się dokoła braci będących ich przyjaciółmi, radując się, słuchano, że wreszcie nastąpi wyzwolenie cierpiących, ulga dla pracą przeciążonych.
Zrazu zaniepokoił się Rzym temi wędrownymi kaznodziejami i papieże nie chcieli dać upoważnienia na założenie nowego zakonu, a gdy wreszcie ustąpili i zakon się zorganizował, to jedynie wskutek skrytej myśli Kościoła, wyzyskania