Strona:PL Zola - Rzym.djvu/753

Ta strona została uwierzytelniona.

nym a portyki znikały pod fałdami udrapowanych firanek na przemian żółtych, niebieskich, białych i czerwonych. Ujrzawszy tę jarmarczną pstrociznę i jaskrawość, Piotr uciekł czemprędzej, przerażony szpetotą tej dekoracyi. Ach, jakże pięknym wydały mu się teraz kościoły francuzkie, w których za lat chłopięcych modlił się z takiem przejęciem i wiarą! Pod wrażeniem tych wspomnień poszedł zwiedzić kościół Santa-Maria-Sopra-Minerva, o którym słyszał jako o jedynym zabytku architektury gotyckiej w Rzymie. Lecz doznał tylko ostatecznego rozczarowania. Kolumny były raczej pilastrami a łukowe sklepienie nie miało śmiałości linij, przygniecionych i gubiących się w masywności murów. Sklepienia się zaokrąglały w ciężką majestatyczność kopuły. Gotyk, wyrażający najwyższy płomień wiary ludów północnych, nie znalazł podatnego dla siebie gruntu w słonecznym, włoskim klimacie. Piotr wychodził już właśnie z kościoła, gdy przy drzwiach spotkał monsignora Fornaro, który z pogardą, wyrażając się o stylu gotyckim, nazwał go pełnym herezyi. Gotyk był wymysłem ducha anglo-saksońskiego, ducha buntu, który wydał z siebie kacerzy takich jak Luter. Piotr musiał nad sobą zapanować, by się powstrzymać od dania odpowiedzi na te zarzuty monsignora, lecz lękając się powiedzieć zbyt wiele, zamilkł.
Jeszcze jedno zarzucał Piotr bazylikom rzymskim. Raziły go one brakiem dzwonów. Były