Strona:PL Zola - Rzym.djvu/780

Ta strona została uwierzytelniona.

mało poznał miasto, za mało zbadał miejscowe stosunki.
— Panie, proszę ojcu swemu powiedzieć, że nie byłem u niego od dawna, bo chcę go zadowolnić i staram się poznać Rzym jaknajdokładniej. Przed wyjazdem przyjdę, by się pożegnać i poprosić o dłuższą rozmowę.
Szli teraz ulicą wspinającą się z lekka pod górę. Po obu jej stronach stały nowo wzniesione lub budujące się wille.
Gdy hrabia dowiedział się że Piotr przybył do Frascati dla widzenia się z kardynałem Sanguinetti, zaczął się śmiać, pokazując swe białe, wilcze zęby.
— Ach, prawda, on jest tutaj... przyjechał, dowiedziawszy się, że papież nieco zasłabł... O, ręczę, że zastaniesz go pan w gorączkowem rozdrażnieniu.
— Dlaczego?...
— Bo dzisiaj rano rozeszła się pogłoska, że papieżowi jest gorzej... podobno noc źle przepędził...
Na zakręcie drogi, hrabia się zatrzymał, wskazując Piotrowi starą kaplicę, rodzaj małego kościoła, malowniczo odbijającego na tle oliwnego lasu. Obok samotnego i cichego kościoła, znajdowała się chałupa w pół rozwalona, musiała to być dawna plebania. W tejże właśnie chwili, wyszedł z niej ksiądz, wysoki, barczysty z twarzą jakby toporem ociosaną, ogorzałą; zamknął