Strona:PL Zola - Rzym.djvu/782

Ta strona została uwierzytelniona.

Boskiej Polnej, w której niewiem czy trzy razy do roku zjawia się kto podczas mszy, którą tam codziennie odprawia... Jest to rodzaj synekury dla tego poczciwca... ma za swój urząd około tysiąca franków rocznie a przytem kawał ogrodu, który sam uprawia i żyje jak filozof w wiejskiem swojem ustroniu, odgrodzony murem od sąsiadów i ciekawych...
Ogród po za domem i kościołem, ciągnął się na stoku pagórka, otoczony grubym i mocnym murem, niedozwalającym widzieć urządzenia sadu; tylko potężnie rozrosłe drzewa figowe wychylały swoje korony, odcinając się czarno na tle jasnego nieba.
Szli dalej drogą a Prada w dalszym ciągu mówił o Santobono, który go zajmował oryginalnością swego życia i usposobienia. Był patryotą i czcicielem Garibaldiego. Urodził się w Nemi, małem miasteczku w dzikiej okolicy gór Albańskich i chociaż pozostał chłopem wprost z ziemi wyrosłym, jednakże lubił czytać książki mówiące o starożytnej świetności państwa Rzymskiego, i począł marzyć o odtworzeniu podobnej epoki dla Włoch dzisiejszych. By tak być mogło, Santobono twierdził, że trzeba, by stolicę apostolską zajął papież ożywiony równie gorącym jak on patryotyzmem. Papież, rozkazujący niezliczonym milionym katolików, mógł z łatwością świat cały zawojować słowem i mógł to uczynić w imieniu Włoch i dla dobra Włoch. Zapalając