tam od tylu wieków. Wody te odbijać w sobie musiały wiele zbrodni i okrucieństw i dlatego tak tragiczny miały wygląd, pomimo, że leżały wśród czarująco pięknego krajobrazu. Nad wieczorem, jezioro przybrało barwę czarną, gdzieniegdzie pręgowaną srebrem. Woda zdawała się spać i była ciężka, nieruchoma. A jednak Piotr wiedział, że jest przejrzystą i czystą, ale niezmiernie głęboką. Lecz jakże pusto było zawsze na powierzchni tego jeziora! Nie było ani jednej łódki, zdawało się, że życie zamarło. Piotr, patrząc na ten smętek, bijący od wody, niby od jakiegoś grobowca, pogrążył się w melancholii graniczącej z rozpaczą. Wszak wody te musiały cierpieć brzemiennością wezbranego w sobie życia, niemającego żadnego ujścia! Milczały, nienawidząc ziemi, której macierzyństwo tak bujną i piękną pokryło się zielonością. Ach wody, wy wody, z zarodków życia złożone, dlaczegóż go z siebie wydać nie możecie?... Dlaczego milcząc w bezczynności, tak czarno odbijacie wśród wesela i zieleni waszych brzegów?
Słysząc te wspomnienia, wywoływane przez Piotra, hrabia roześmiał się, lecz zaraz dodał ze swej strony:
— Tak, prawda, jezioro Nemi rzadko kiedy ma wygląd wesoły. Podczas dni pochmurnych, przybiera tony ołowiu a nawet najjaskrawsze słoneczne światło nie może go ożywić. Co do mnie, wiem na pewno, że umarłbym z nudów, gdyby
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/805
Ta strona została uwierzytelniona.