Strona:PL Zola - Rzym.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze chce mieć te pokoje a nie inne. Powiada, że jest w nich najswobodniejszy, może wychodzić i wracać kiedy mu się podoba. Dam panu klucz pana wicehrabiego od bramy na dole... A zaraz pan też zobaczy, jaki z tych pokojów jest ładny widok!
Mieszkanie, do którego weszli, składało się z dwóch pokojów. Salon był obszerny i wyklejony czerwonym papierem w ogromne kwiaty, w sypialni ściany były jasno lnianego koloru w bladoniebieskie bukiety. Okna w salonie były narożne, na boczną uliczkę i na Tyber. Wiktorya roztworzyła je natychmiast. Po za jednem widać było bieg rzeki ku morzu, a przez drugie był widok na przedmieście Transtevere i Monte Gianicolo po drugiej stronie Tybru.
— Ach tak! Widok jest bardzo piękny i przyjemny! — zawołał Piotr, stanąwszy z kolei przy otwartych oknach.
Giacomo, nie śpiesząc się, wniósł walizkę Piotra, którą Wiktorya zaleciła mu zanieść na górę. Było już około południa. Widząc, że Piotr jest bardzo zmęczony i domyślając się, że jest głodny po tak długiej podróży, Wiktorya powiedziała, iż każe mu natychmiast podać śniadanie, tutaj w salonie. Będzie miał następnie całe popołudnie do rozporządzenia, położy się spać, by wypocząć, albo też wyjdzie na miasto, bo z paniami zobaczy się dopiero przy obiedzie, albo wieczorem. Piotr zapewnił ją, że spać nie bę-