Strona:PL Zola - Rzym.djvu/844

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Była już godzina dziesiąta, gdy Piotr z Narcyzem Habert, po skończonym obiedzie w restauracji i po długiej gawędce, która ich nieco opóźniła, poszli pieszo przez Corso do pałacu Buongiovanni. Trudność mieli niemałą, by się przedostać do bramy pałacu. Powozy wiozące gości postępowały zbitym szeregiem a tłumy ciekawych zaległy chodniki i ulicę, przeszkadzając koniom iść naprzód, pomimo licznych agentów policyjnych, starających się o utrzymanie porządku. Cała fasada monumentalnego pałacu jaśniała białem światłem lamp elektrycznych, które jakby dziennem słońcem zalewały ulicę i pojazdy wynurzające się z fali głów ludzkich, cisnących się jedna przy drugiej, wśród szmerów podziwu, śmiechu rozweselenia, okrzyków zachwytu.
Tłum patrzał na jadące kobiety w bogatych strojach i oczekiwał przyjazdu króla i królowej, bo wiedziano, że królewska para ukaże się na dzisiejszym balu w pałacu Buongiovanni, dla wyrażenia swego zadowolenia z zaręczyn Celii z porucznikiem Attilio Sacco, synem świeżo mianowa-